Poczucie humoru bywa różne. Francuskie w stylu “Allo, allo”, brytyjskie balansujące na krawędzi dobrego smaku, jak u Monthy Pytona i oczywiście nasze rodzime, polskie, którego podobno czasami wcale nie mamy.
Dowcip nie zawsze jest zabawny
Różnice w dowcipie uchwycić można oglądając, porównując kabarety, programy rozrywkowe, czy nawet reklamy z różnych krajów.
Różne rzeczy nas śmieszą, ale śmiejemy się wszędzie tak samo. Fantastycznie, bo przecież w końcu śmiech to zdrowie.
Są jednak tematy, z których śmiać się nie wypada. Są też takie, z których śmianie się może wiele kosztować.
Bez wątpienia przekonał się o tym właściciel niewielkiej pizzerii w Londynie — Sidhu Golden Fish&Chips. Jego pomysł na promocję biznesu był z założenia prosty. Wydawało mu się także, że wymyślony przez niego koncept był dowcipny.
Otóż. Skomponował on reklamę swojego lokalu posiłkując się wizerunkiem gwiazdy, i to nie byle jakiej, bo samej Victorii Beckham.
Już w kontekście skromnego budżetu reklamowego Pana Soni Sidhu pomysł z wykorzystaniem wizerunku tej właśnie gwiazdy był chybiony — majątek rodziny Beckhamów wynosi bowiem ponad 500 mln funtów, a i współpracują oni tylko z wybranymi — dla przykładu wskazując Burberry, H&M, czy Reebok.
Pomysłowy pizza guy poszedł jednak jeszcze o krok dalej. Za niezwykle dowcipne uznał przepasanie podobizny Victorii szarfą z napisem: „Anorexic Fashion Icon” („Anorektyczna Ikona Mody”) i porównanie jej sylwetki do swojego ciasta na pizzę tworząc następujący slogan reklamowy: „Our new Victoria Beckham thin crust — only 2mm thin” („Nasze nowe cienkie ciasto — Viktoria Beckham ma grubość tylko 2 mm”).
I miało być śmiesznie, ale wyszło jak zawsze
Nie dość, że brytyjczycy potępili „pomysłowego” Pana Sidhu w przysłowiowy czambuł, to sama Viktoria zareagowała w sposób bardzo stanowczy. I to, co przede wszystkim podniosła, to nie fakt utraty potencjalnego wynagrodzenia, ale niedopuszczalne naśmiewanie się z poważnego schorzenia, z którym sama się zmagała — anoreksji.
Przenosząc tę kwestię na polski grunt, to szczerze odradzam posługiwanie się wizerunkami naszych rodzimych gwiazd, celebrytów, czy infuencerów bez stosownego zezwolenia.
Wykorzystując wizerunek gwiazdy w celach komercyjnych, np. w celu zareklamowania swojego biznesu, zawsze trzeba wykazać, iż została udzielona stosowna zgoda, najlepiej wyrażona na piśmie.
Warto pamiętać o tym, że promocja z udziałem sław jest warta od kilku do nawet kilkuset tysięcy PLN, a bezprawne wykorzystanie ich wizerunku jeszcze więcej. Taka „niefrasobliwość” może więc sporo kosztować. W końcu „Ignorantia iuris nocet” ? .